Jak wspominałam wcześniej z okazji ślubu mojej siostry, zrobiłam księgę gości dla młodych. Tydzień przed ślubem zrobiłam im kilka zdjęć na tzw. "sesji narzeczeńskiej". Powklejałam najładniejsze z nich do księgi i powstał taki trochę album. Muszę przyznać, że goście weselni się postarali i księga jest pełna wzruszających i zabawnych wpisów.
Nastały piękne dni - ostatnie ciepłe tego roku. Babie lato co roku zachwyca mnie subtelnością pajęczyn, mgłą otulającą łąki i zapachem końca lata unoszącym się w powietrzu. Lubię ten czas... Pozwala przyzwyczaić się do myśli, że za chwilę jesień, wciąż korzystając z uroków lata. Wybrałam się na poszukiwanie babiego lata z aparatem po okolicznych łąkach.
Moje doświadczenia z maszyną dotychczas były niewielkie. Używałam ją by zrobić jakieś przeszycia na scrapach czy kartkach. W zamierzchłej przeszłości uszyłam kulfoniaste etui na chusteczki. W gruncie rzeczy nawet nie wiedziałam jak się z tym sprzętem obchodzić, a moja mama (właścicielka maszyny) nie miała czasu aby mnie z nim obeznać.
Wczoraj jednak postanowiłam, że czas na solidną lekcję. Wyłożyłam mamie kawę na ławę, że "co to ze mnie za gospodyni domowa będzie, co nawet spodni nie będzie umiała podłożyć". Argument musiał wpłynąć na moją nauczycielkę, bo zaraz też usiadła do maszyny i pokazała mi podstawowe ściegi i jak to
wszystko działa od środka.
Po przeszyciu kilku kawałków materiału dla
wprawy i wyrobienia sobie nawyku "prostości", postanowiłam zrobić coś
większego.
Pojutrze rozpoczynam ostatni rok w szkole
średniej. Stwierdziłam, że wypada się jakoś przygotować. Kupiłam dwa zeszyty i
uszyłam ten oto piórniczek. Notorycznie gubiłam ołówki i długopisy w
czeluściach mojej torby, a teraz mają już swoje stałe miejsce.
Można więc powiedzieć, że to niejako mój
debiut. Mama stwierdziła, że jest dobrze. Mi też się całkiem podoba. :D
A tu razem z moim Organizatorem wolnego czasu. To mój ukochany notes z jakiegoś banku, przerobiony po mojemu.
Nie mogę uwierzyć, że za chwilę idę do szkoły. Przede mną ciężki rok - matura i wybór studiów. Brrr... brzmi strasznie zwłaszcza, gdy nie ma się sprecyzowanych planów co do swojej przyszłości. Takie decyzje powinno się podejmować później, a nie teraz gdy sama jeszcze nie wiem czego chcę. Jedyną pewną rzeczą w tej chwili jest chyba tylko to, że za rok zamieszkam w Warszawie. Także mieszkańcy stolicy strzeżcie się! :P
A na zakończenie tego posta mam dla Was piosenkę mojego ukochanego Beiruta. Chłop wymiata w tej piosence.