Bo mam prawo. Po długim czasie jest piękna pogoda (17 stopni!), a ja leżę w łóżku i mam gorączkę. Można się wkurzyć, bo już nie pierwszy raz ten pech właśnie mi się przytrafia. Jak już będę zdrowa to pogoda na pewno się zepsuje. Teraz może kilka słów co do zdjęć, które widzicie poniżej. Wybrałam się w końcu na tą przejażdżkę rowerową po okolicy. Oczywiście skorzystałam z okazji i postrzelałam parę fotek, coby podwójny z owej przejażdżki zysk czerpać. No i mam. Jest ich więcej, ale jak
na razie to te podobają mi się najbardziej. Nie będę już taka znowu rozrzutna i
co nieco pozostawię w ciemnych czeluściach mojego komputera.

To już oczywiście z innego pstrykania. Tak sobie przysiadłam na schodach i czekałam aż mnie olśni jakaś cudowna myśl, którą mogłabym ubrać w
artjournalowe ubranko. Dotychczas jeszcze nie przyszła, ale mój art leży przy łóżku i czeka na chwilę artystycznego zrywu.
To by było na tyle. Kto zdrów niech się cieszy ze swego stanu i czym prędzej na dwór niech idzie korzystać z pięknej, kwietniowej pogody. Ja tylko będę sobie pluła w brodę, że mnie zawsze musi coś złapać w nieodpowiedniej porze...
Pozdrawiam!